środa, 30 grudnia 2009

Świszczący dźwięk martwych linii.

I love deadlines. I like the whooshing sound they make as they fly by.
Douglas Adams
Kuba Oleksak mnie nienawidzi. A przynajmniej powinien. Nadal nie narysowałem dla niego Batmana, mimo że jak napisałem w mailu z dziesiątego września (!): "Powinienem najpóźniej w przyszłym tygodniu podesłać". Jak cholera w przyszłym tygodniu.

Dzisiaj kolejny deadline, który sam sobie wyznaczyłem, przeleciał mi ze świstem koło głowy. Miałem tu wrzucić bazgroł z okazji konkretnej liczby odwiedzin bloga, ale z braku skanera i w obliczu sylwestrowo pozamykanych punktów xero, zmuszony jestem przesunąć termin na jutro.
Najpóźniej na sobotę. Obiecuję.

A ponieważ Nowy Rok ma mi przynieść mnóstwo nowych deadline'ów (od zwrotu książek do biblioteki, przez przystąpienie do funduszu emerytalnego, po napisanie wreszcie licencjatu), życzę sobie jak najczęściej dotrzymywać czekających mnie w dwa tysiące dziesiątym terminów.
I Wam również.

wtorek, 1 grudnia 2009

Smacznego karpia.

Bez zbędnego gadania, dlaczego nie aktualizowałem bloga od pięciu tygodni, wrzucam wreszcie mój pierwszy komiks. Czy raczej komiksik. Będzie go można wkrótce zobaczyć na ulotkach rozdawanych w ramach akcji na rzecz bezkrwawych świąt. Propozycję popełnienia tej sympatycznej chałturki dostałem od Marty Paciorkowskiej z fundacji Viva! , która zresztą jest autorką scenariusza. Marta, nie fundacja.

Nad tekstem jeszcze pracuję, więc będziecie musieli zadowolić się wersją niemą. Bardzo w temacie ryb.


Przyznam, że gdy przekonałem się ile jest roboty z rysowaniem głupiego 0śmiokadrowca, z przerażeniem spojrzałem na swoje plany zrealizowania kilku scenariuszy, które mi się nagromadziły w czaszce. No, ale najpierw muszę wreszcie spłodzić pewnego superbohatera grającego na pewnym instrumencie, dla pewnego portalu komiksowego. I obiecany Ystadowi kadr z eMeFKi.


Edit:

Dostałem od Marty plik gotowych, karpiowych ulotek, rozdawanych podczas zorganizowanego przez nią dzisiejszego happeningu. Mają one formę kartki świątecznej - po stronie wierzchniej widnieje wesoło machający ogonem, nieświadomy czekającego go losu, karp, który swoje akwarelowe kolory zawdzięcza pędzlowi Olgi Wróbel. A raczej zawdzięczałby, gdyby Viva! nie doszła do wniosku, że karp jest jak na karpia zbyt zielony i nie przemalowała go na brązowo (przez co wygląda na dobrze wysmażonego). Niespecjalnie jestem z tej ilustracji zadowolony, więc jej tu nie wrzucam.
W środku kartko-ulotki znajduje się komiksik, który po paru poprawkach wygląda tak:

Smacznego.