Jako, że moja ostatnia, jednozdaniowa relacja z MFKiG pozostawiła pewien niedosyt i pytanie: "Ale że czemu tak sobie?", pomyślałem, że w formie krótkiego komiksowego cyklu wyjaśnię, dlaczego ostatniego festiwalu w Łodzi nie będę wspominał tak miło, jak chociażby gdańskiej BeeFki. Poniżej odcinek pierwszy pod tytułem "Tubylcy".

Powyższa sytuacja faktycznie miała miejsce, tyle że tak naprawdę było nas czworo (Arcza i Daniela nie chciało mi się rysować), nie szukaliśmy wtedy hostelu i chodziło o ŁKS.
Jeszcze raz przeżyłam tę chwilę grozy, tylko że wtedy się nie bałam, bo byłam głodna i na lekkim rauszu.
OdpowiedzUsuńUśmiałem się nieziemsko przy lekturze "Tubylców" ;D
OdpowiedzUsuńdwa lata temu... albo trzy.... chyba dwa maszerowałem z Asią Łódzką ulicą. mecz się skończył właśnie. ja - jako w pół Łodzianin (bo połowa rodziny z Łodzi) zakorzenione miałem ,zakodowane można by wręcz powiedzieć, że najlepszą drużyną na świecie (nawet jeżeli byłaby najgorszą) jest Widzew. chodnik był usrany kibicami, a ciemno było jak w dupie. po dwudziestu minutach marszu ochoczo zacząłem śpiewać do Asi Widzew Widzew Królem Jest! udzieliło mi się futbolowe święto choć futbol w zasadzie mam w dupie. no ale korzenie Łódzkie zobowiązują.
OdpowiedzUsuńtamtego wieczoru grał ŁKS....
ja tam czekam na zeszłoroczny komiks :>
OdpowiedzUsuńja tam czekam na Batmana.
OdpowiedzUsuń/arcz
ja tam czekam na Szyszkę Dariusza!
OdpowiedzUsuńAle w piątek było lepiej ponoć, jak bysiorków sto punktowało całą Piotrkowską. W tym uczestników festiwalu.
OdpowiedzUsuńUć, kurwa. Stolica kultury.
Wy się cieszcie że to nie były derby.
OdpowiedzUsuńNo ja się cieszę. Z fanami wyścigów konnych lepiej nie zaczynać.
OdpowiedzUsuńMr.Herring.
OdpowiedzUsuńBydgoszcz i Warszawa też kandydują do miana stolicy kultury. Daj mi słowo, że w tych miastach bysiorki nie punktują. :)